wtorek, 13 stycznia 2015

Kaleka

Tak więc, nie od dziś wiadomo że mam pecha. W gronie osób które mnie znają uchodzę za totalnego pechowca. Wczoraj zabawiłam się w oszukać przeznaczenie i poślizgnąwszy się na schodkach tramwaju udało mi się nie zaliczyć gleby, wyszłam z twarzą z tej sytuacji zgrabnym przysiadem i cichym stwierdzeniem bólu. 

Niestety los, fatum, czy skaranie boskie, nie mam pojęcia co nade mną wisiało. Chciało bym jednak zaliczyła glebę w tym dniu. Oczywiście zaliczyłam, Wysiadłszy z tramwaju. Poślizgnąwszy się na jezdni, zaliczającej glebę roztrzaskującej sobie telefon (który przeżył, ekran tak bardzo oporny na porysowania <wzruszenie>). Mimo sprawdzenia że nic nie jedzie to troszkę się zestresowałam i pozbierałam do siebie. Już nie wyszłam z twarzą, zdarłam nogawkę, nabiłam sobie siniaka na kolanie, jakimś cudem obiłam się też na kciuku PRAWEJ ręki ( co za ból! czemu to nie mogła być lewa? czuje się unieruchomiona). Co teraz? Mama jako zawodowa opiekunka obandażowała mi rękę próbując usztywnić palec, który swoją drogą cholernie boli jak się go źle przekrzywi. Rysowanie, pisanie ręczne, zapinanie się czy nawet czesanie włosów jest dla mnie teraz nieosiągalne a raczej okupione bólem.

Chwilowo nic nowego nie dodam, musi mi zejść siniak. (Weź niech ktoś mi wytłumaczy JAKIM cudem ??:( )


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz